Ginąca przyroda

Gdzie ja jestem
Niczego nie poznaję
W mieście czy poza miastem
I szoku doznaję

Gdzie ta lipa rozłożysta
Miodem kapiąca
Gdzie olcha strzelista
I osika drżąca

Gdzie te wierzby garbato wygięte
Co rosły wzdłuż krętego strumienia
Wszystkie te drzewa zostały wycięte
Przez ludzi bez sumienia

Gdzie ten barwny kobierzec łąki
Pełen motyli latających
Wabionych przez kwiatów pąki
Tak mocno pachnących

Gdzie ten staw z szuwarami
W którycm topiła się kula słońca
Staw z żabimi koncertami
Których mogłam słuchać bez końca

Nie ma już drzew, stawu ani łąki
W stawie słońce już nie utonie
Nie wyrosną na łące barwne pąki
Bo wszystko utopiono w betonie